Maraton Beskidy to najstarszy maraton górski w Polsce. Odbywa się od trzynastu lat, zawsze na początku listopada. Równocześnie organizowane są zawody Nordic Walking... w tym roku po raz VI Górskie Mistrzostwa Polski w Maratonie Nordic Walking oraz XII Rajd Nordic Walking "Golgota Beskidów".
To wydarzenie sportowe przyciąga miłośników marszów i biegów górskich z całej Polski, ale i nie tylko. Wśród uczestników są reprezentanci m. in. Czech, Słowacji, Ukrainy, Litwy, a nawet... Kanady.
Komandorem tego święta sportu jest Edward Dudek, popularnie zwany Bacą. To założyciel i prezes Rodzinnego Klubu Biegacza BACA w Radziechowach. Tegoroczna impreza miała zostać połączona z jubileuszem 30-lecia istnienia klubu.
Edward jest organizatorem około 100 imprez sportowych o zasięgu międzynarodowym. Jako pierwszy Polak ukończył Spartathlon, czyli bieg z Aten do Sparty non stop 246 km. Na swoim koncie ma blisko 200 maratonów, w tym japoński, kanadyjski, a nawet syberyjski. W swojej książce "Moje miłości dwie. Biegiem przez świat" opisuje jak wiele w swoim życiu osiągnął, są tutaj wspomnienia, ciekawe anegdoty... cała historia, którą wybiegał podczas tylu lat. Swoją drogą, jeśli jeszcze nie macie tej perełki w swojej biblioteczce, koniecznie musicie się w nią zaopatrzyć.
Baca wkłada całe swoje serce w przygotowanie maratonu, którego organizacja wymaga mnóstwo pracy. Jak sam mówi, nie da się w jeden dzień oznaczyć prawie 60 km tras. Do tego dochodzi przygotowanie jedzenia do punktów żywnościowych, gorący posiłek na mecie oraz cała lista spraw, bez których maraton nie mógłby się odbyć: sędziowie, ekipy strażaków z okolicznych OSP, policjanci, ratownicy.... W przedsięwzięciu pomaga mu rodzina i przyjaciele.
Tegoroczny Maraton Beskidy miał się odbyć w sobotę, 7 listopada. Tradycyjnie wszystko dopięte było na ostatni guzik. Dodatkowo - ze względu na obostrzenia - zgodnie z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa... I nagle, kilka godzin przed startem pojawiła się informacja, która spadła jak grom z jasnego nieba...
Maraton Beskidy musi zostać odwołany!
Rząd w związku z zagrożeniem covid-19, wydał rozporządzenie zakazujące organizacji tego typu wydarzeń sportowych, dokładnie od dnia, kiedy miał się odbyć maraton.
Komandor wraz z ekipą mieli związane ręce... Z jednej strony zakaz, z drugiej wszystko przygotowane, do tego część osób była już na miejscu, część w drodze...
Ostatecznie, Maraton Beskidy nie odbył się.
Jednak na miejscu pojawiło się ponad 140 uczestników, którzy zdecydowali się skorzystać z przygotowanych tras i udać się na spacer, marsz lub bieg we własnym zakresie. Wszak, aktywności na świeżym powietrzu, jeszcze nie zakazano...
Na miłośników sportu czekały pakiety startowe zawierające koszulki, mapy i gadżety. Tym razem ze względu na brak rywalizacji, numery startowe nie zostały użyte, a wręczone jedynie na pamiątkę, z kolei medale dołączone zostały do pakietów już "z góry". W Radziechowach pojawiły się także osoby, które odebrały pakiety, ale zrezygnowały z udziału w maratonie.
Wszystkim, którzy nie odebrali pakietów, zostały wysłane do domu.
Jak przystało na sportowców, dobre humory dopisywały wszystkim. Nie zabrakło ciepłych powitań i wspólnych zdjęć z komandorem Edwardem Dudkiem.
Chwila na rozgrzewkę...
Do biegu szykowali się także czworonożni przyjaciele, którzy dzielnie dotrzymywali kroku opiekunom.
Niestety ze względu na odwołane zawody, nie było prowadzącego spotkanie, wywiadów, a także głośnego strzału do startu, wydanego przez naszych Beskidzkich Harnasi.
Każdy rozpoczynał swoją górską przygodę na własną odpowiedzialność, wiedząc, że nie ma zapewnionej opieki medycznej, a także zabezpieczenia wydarzenia przez strażaków i policjantów.
Na maratończyków czekał dystans 42 km 195 m, z kolei na rajdowców 12 km 500 m. Trasa zawierała wszystko... asfalt, kamienie, leśne ścieżki, liczne podbiegi i zbiegi. Większość sportowców zdecydowała się na solidne pokonanie trasy, wszak bieg/marsz na takim dystansie był świetną okazja do sprawdzenia swojej kondycji i umiejętności. .
Wyznaczone trasy biegły jak co roku, najpierw ulicami Radziechów - w kierunku Przybędzy...
Po drodze, sportowcy mijali dom Bacy, gdzie czekało na nich miłe powitanie.
Po pokonaniu Przybędzy, powrót na drogi Radziechów. Trasa biegła koło szkoły, Domu Ludowego, kościoła św. Marcina, a następnie w kierunku Twardorzeczki, gdzie na rozwidleniu dróg, została podzielona. Dla maratończyków w stronę Ostrego, z kolei dla rajdowców w kierunku Kopca, przez Radziechowy, dalej wzdłuż wyznaczonej dla maratonu trasy.
Podobnie, jak Twardorzeczka, tak i Ostre może pochwalić się zapierającymi dech w piersiach widokami. Duża w tym zasługa pogody, która po mglistym poranku, raczyła wszystkich bezchmurnym niebem, słońcem i doskonałą widocznością.
Ta okazała góra, to nasze Skrzyczne... i to właśnie tam sportowcy muszą dotrzeć. A szczyt Skrzycznego, to nie koniec, to dopiero półmetek...
Z Ostrego prosto do Doliny Zimnika.
Tutaj zawsze, bez względu na porę roku, jest pięknie. A w to sobotnie, jesienne przedpołudnie, Zimnik prezentował się zjawiskowo.
Jeśli chodzi o tradycyjne punkty żywieniowe, to w związku z odwołanymi zawodami, nie mogły pojawić się na trasie. Jednak z racji wcześniejszego przygotowania setek oddzielnie zapakowanych woreczków z suszonymi owocami, batonami energetycznymi, ciasteczkami, isotonicami i wodą, ruszył mobilny punkt, który wspierał odżywczo miłośników sportu.
Aktywność fizyczna ma pozytywny wpływ nie tylko na nasze ciało- poprawia ona także samopoczucie i zapewnia dobry nastrój, co doskonale widać na poniższych obrazkach.
Po pokonaniu Doliny Zimnika, szlakiem niebieskim prosto na sam szczyt Skrzycznego (1257 m n.p.m.), który jeśli nie wiecie, należy do gminy Lipowa. Ten trudny odcinek wynagradzały piękne widoki...
Półmetek trasy to niewątpliwy sukces, jednak do pełni szczęścia potrzeba drugie tyle...
Z racji odwołanych zawodów, na trasie nie było punktów pomiarowych oraz sędziów pilnujących prawidłowej techniki marszu. Dla niektórych, ten fakt nie zmieniał nic i wytrwale pokonywali kolejne kilometry. Ale były też i takie osoby, które trasę potraktowali rekreacyjnie, kończąc bieg lub marsz nie w Radziechowach, a... w Szczyrku.
Trasa ze Skrzycznego prowadziła w kierunku Małego Skrzycznego, kolejno do Kościelca i prosto do Doliny Zimnika, a następnie do Radziechów.
Pora na kolejne wyzwanie... prawdziwa Golgota Beskidów prowadząca na szczyt Matyski (609 m n.p.m).
Z tego miejsca, rozpościera się niesamowita panorama na Kotlinę Żywiecką...
Dalej trasa prowadziła przez Góreczki Abramskie, czyli odcinek pełen niespodzianek. Od razu wyjaśniamy dlaczego... Otóż, tutaj nigdy nie wiadomo co na biegaczy czy spacerujących czeka. Nawet jeśli towarzyszy piękna pogoda, to i tak wystarczy, że wcześniej trochę popada i błotna ślizgawka gotowa ;) A zbiegi udają się nielicznym, tutaj raczej królują zjazdy na siedzącej części ciała...
Na koniec pętla przy szkole i prosto do mety, która tym razem była tylko umowna.
Nie było hucznego powitania, uroczystej dekoracji zawodników oraz zabawy do białego rana. Niemniej na wszystkich czekał Baca z gratulacjami i małym poczęstunkiem. Była woda, isotonic i złocisty napój do oporu. Ponadto dowolna ilość kurczaka, nawet na wynos. Mimo zmęczenia, uczestnicy byli szczęśliwi i dumni z siebie.
Osoby, które dobiegły do "mety" jako pierwsze, otrzymały puchary a także słynne metrowe kiełbasy. Nie zabrakło wspólnych zdjęć z komandorem.
Choć tegoroczny maraton został odwołany, to jesteśmy przekonani, że wszyscy miłośnicy sportu, którzy skorzystali z przygotowanych tras i sami od siebie udali się na górską wyprawę, nie żałują i zapamiętają ten dzień na zawsze. My składamy Wam ogromne gratulacje i życzymy dalszej wytrwałości, siły i oczywiście zdrowia.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku, wszystko wróci do normy i odbędzie się taki Maraton Beskidy, jaki dobrze znamy z poprzednich lat.
A teraz zapraszamy do GALERII, gdzie czeka na Was więcej zdjęć - KLIKNIJ !!!
ŹRÓDŁO:
W poście wykorzystaliśmy zdjęcia ze Skrzycznego autorstwa Adama Koniora - Dziękujemy!
--------------------------
Jeśli podoba Ci się to co robimy, możesz nas wspomóc w dalszym działaniu. Szczegóły TUTAJ.