czwartek, 31 grudnia 2015

Życzenia ...




 Kochani, już za
 2 godzinki wybije północ, a co za tym idzie pożegnamy stary,
 a przywitamy
Nowy Rok 2016



Z tej okazji życzymy Wam aby w Nowym Roku szczęście i pomyślność nigdy Was nie opuszczało, niech świat będzie dla Was pełen ciepła i radości, a w Waszych domach nigdy nie zabrakło miłości i zrozumienia. 

Szczęśliwego Nowego Roku Kochani :)


Korzystając z okazji pragniemy Wam  podziękować za kolejny rok spędzony z nami !
Za wszystkie maile, polubienia na Facebooku, Twitterze, NK i Google+, 
za codzienne odwiedziny bloga, za komentarze i piękne zdjęcia, które do nas przysyłacie :)

To dzięki Wam ta strona żyje !
Jesteście WSPANIALI :*

Dziękujemy !!!

Pozdrawiamy Was gorąco ... po raz ostatni w tym roku !!!



***

A tak bawiliście się w roku:

2014 KLIKNIJ
2013 KLIKNIJ

środa, 30 grudnia 2015

Ogłoszenie ...

UWAGA!

Trzyosobowa rodzina szuka domu lub część domu do wynajęcia w Lipowej lub jej okolicach.

Szczegóły pod nr tel. 
695 675 660.





poniedziałek, 28 grudnia 2015

Święta w przysłowiach...

Święta, święta i po świętach ... 

Kochamy święta Bożego Narodzenia  ... są niezwykłe, klimatyczne i wyjątkowo rodzinne ... Aż się wierzyć nie chce, że są już za nami :(  A tak na marginesie... też tyle na nie czekacie, a tak szybko Wam mijają???
W tym roku jedynie do pełni szczęścia brakowało nam białego puchu ...  Pogoda za wszelką cenę starała się nam to wynagrodzić ... i przygotowała prezent w postaci wysokich, jak na grudzień temperatur ... Do tego słoneczko i błękitne niebo ... Gdyby nie dekoracje bożonarodzeniowe, można by się pomylić co do panującej pory roku ...  

Wiosenna pogoda, sprawiła, że nie mogło się obyć bez rodzinnych spacerów i świątecznych wypadów w góry. Aktywny wypoczynek to idealny pomysł na spędzenie czasu po świątecznych biesiadach.

 Wedle staropolskich przysłów możemy przewidzieć pogodę na najbliższe miesiące ...  I tak ...  w Wigilię przez cały dzień raczyliśmy się piękną aurą ...
 A zatem ...

 "Adam i Ewa pokazują, jaki styczeń i luty po nich następują" ...

"Na Adama pięknie, jutrzenka jasna, będzie stodoła ciasna"


Podobna pogoda panowała w Boże Narodzenie.  Ale z tą różnicą, że po południu pojawiły się chmury i wiatr. A co mówią przysłowia o pierwszym dniu świąt?

"Na Boże Narodzenie masz lutego widzenie",

"Gdy w Boże Narodzenie pola są zielone, na Wielkanoc będą śniegiem przyprószone"

"Gdy w Narodzenie pogodnie, będzie tak cztery tygodnie"

"W jakim blasku Bóg się rodzi, w takim cały styczeń chodzi"

25 grudnia wypadła pełnia ... 
a "Gdy na pełnie księżyca Gody przypadają, łagodną resztę zimy z tego wysuwają".



26 grudnia przywitał nas malowniczym wschodem Słońca. 


Sobota była idealna ... tego dnia chyba nikt nie siedział w domu :)



Drugi dzień świąt zakończył przepiękny zachód Słońca ...

W tym roku święta wypadły tak, że zyskaliśmy dodatkowy dzień wolnego - 27 grudnia.  I bardzo dobrze, gdyż niedziela była  równie piękna co poprzednie dni. 


ŹRÓDŁO:
fot. Patrycja Wiatr, Sebastian Jakóbiec, Adam Konior i Janusz Sobkowski - Dziękujemy bardzo za zdjęcia! Pozdrawiamy Was gorąco! 

sobota, 26 grudnia 2015

Wesołych Świąt !!!



Kochani ... Święta trwają w najlepsze ...
W Waszych domach panuje magiczna, jedyna taka w roku atmosfera ... 
Z całą pewnością otrzymaliście mnóstwo życzeń ... My również pragniemy Wam złożyć nasze, zatem pozwólcie, że jeszcze się dołączymy ... 

Życzymy Wam Kochani aby te święta były czasem radości i szczęścia w gronie najbliższych,  niech spełnią się wszystkie Wasze marzenia, a te wyjątkowe chwile upłyną przy kolędach i zapachu świerkowej choinki. 

Wesołych Świąt !!!


środa, 23 grudnia 2015

O świcie ...





Taki oto malowniczy brzask towarzyszył nam dzień przed Wigilią ...  


I pierwsze promienie Słońca padające na nasze ukochane Skrzyczne ...

Babia Góra się budzi :)

Pięknego dnia Kochani :)

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Poniedziałkowo ...

Za nami przepiękny weekend ... Słońce, błękitne niebo i temperatury, które ani trochę nie przypominały nam panującej pory roku ... Tak, tak Kochani mamy grudzień, za 3 dni Wigilia , a na termometrze + 10 stopni ... 

Dzisiaj było podobnie ... Aura bardziej wiosenna niż zimowa towarzyszyła nam od samego ranka ...
 I tak było do popołudnia ... Po 14.00 pogoda zaczęła się zmieniać ... od Doliny Zimnika nadciągnęły chmury ... Z pięknego przedpołudnia nie pozostało ani śladu ... A do tego pojawił się deszcz, który nie odstępował nas do późnych godzin wieczornych ...  
Oto kilka fotek z dzisiejszego dnia ...


ŹRÓDŁO:
W poście wykorzystaliśmy zdjęcie Patrycji Wiatr :)
Dziękujemy bardzo !!!

wtorek, 15 grudnia 2015

75.rocznica wysiedlenia mieszkańców na Żywiecczyźnie ...



8 grudnia w kościele katolickim  obchodzona była uroczystość  Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.

 Tego samego dnia w Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Słotwinie przypadała 7. rocznica  erygowania parafii a także 75. rocznica wysiedlenia mieszkańców parafii w czasie II wojny światowej .





Z tej okazji w kościele w Słotwinie  odbyła się uroczysta Msza Święta, którą poprowadził proboszcz ks. Mieczysław Grabowski. 






Po wieczornym Nabożeństwie wierni udali się pod Krzyż Misyjny i Pomnik upamiętniających wysiedlonych. Wójt gminy oraz radni złożyli kwiaty i znicze.

Następnie mieszkańcy udali się do sali OSP Słotwina, gdzie odbył się Wieczorek Patriotyczny.

Dla wszystkich gości przygotowano poczęstunek. Była kawa, herbata, owoce i pyszne domowe ciasta.





Zebranych przywitała Sołtys Słotwiny pani Maria Binda-Sapeta oraz Wójt Gminy Lipowa pan Jan Góra.





Następnie przed publicznością wystąpiły uczennice gimnazjum, które zaprezentowały historię wysiedleń na Żywiecczyźnie.  Dla większości z Was te wydarzenia są dobrze znane. Jednak naszą stronę odwiedzają także osoby, dla których ta tematyka jest zupełnie obca ...

Dlatego poniżej przytaczamy co działo się 75 lat temu ...


"Mija 75 rocznica od tragicznych wydarzeń jakie dotknęły Żywiecczyznę w 1940 r. Powiaty: żywiecki, bielski, cieszyński i część wadowickiego włączone zostały do Rzeszy. Poddane zostały przyspieszonej germanizacji. Żydów zamknięto w gettach i wywieziono do obozu zagłady w Oświęcimiu. Podatnych na propagandę niemiecką wciągano na listy folksdeutschów lub reichdeutschów. Dla patriotów i członków ruchu oporu były egzekucje, więzienia i obozy koncentracyjne. Pozostała ludność, szczególnie mieszkańców żywieckich wsi, postanowiono wysiedlić w ramach specjalnie opracowanego planu pod niemiecką nazwą Saybusch Aktion na tereny Generalnej Guberni, a na ich miejsce sprowadzono osadników niemieckich. Pozostała nie wysiedlona ludność była kierowana na roboty przymusowe do Niemiec, a cała reszta stanowiła darmową siłę roboczą u osadników niemieckich.

Wysiedlenia odbywały się wg przygotowanego z niemiecką dokładnością harmonogramu. Na stacji kolejowej stał specjalny pociąg lub koszarowano wysiedleńców w punktach zbornych jak miało to miejsce w Żywcu. Akcję nadzorowały specjalne oddziały sztabu ewakuacyjnego Gestapo oraz 82 kompania i 83 batalion policji rządkowej. Imienne listy przeznaczone do wysiedlenia były zawczasu przygotowane.


22 września 1940r. Gestapo przystąpiło do realizacji planu Saybusch Aktion. Wszystkie transporty kierowane były do stacji kolejowej w Łodzi, a dopiero stamtąd do stacji docelowych w dystryktach lubelskim, warszawskim, krakowskim i radomskim. Wysiedlenie wsi zaczynało się wczesnym rankiem. Rodzinie wolno było zabrać 15 kilogramowy bagaż, a na spakowanie dawano nie więcej niż 15 minut. Pozostawiony majątek - dom, jego wyposażenie, budynki gospodarcze i inwentarz przechodziły na własność osadnika. Opuszczone domy były czyszczone i myte przez zmuszanych do tego jeńców, najczęściej Żydów i lokalnych gospodarzy. Na przygotowanych domach wieszano portret Hitlera i flagę ze swastyką, co oznaczało gotowość gospodarstwa do zasiedlenia przez niemieckich osadników. Mimo całej akcji gospodarze niemieccy, byli najczęściej rozczarowani prostymi drewnianymi chałupami, w których kazano im mieszkać oraz złej jakości ziemią uprawną.


Osadnicy czekali na opróżnienie domów gdzieś w ukryciu albo byli w drodze. Tymczasem załadowani do pociągów wysiedleńcy, często po kilku dobach mordęgi, wysadzani byli na odludnych stacyjkach, czasem w szczerym polu.  Tyle mówią kroniki. Wysiedleni gospodarze mogli wrócić do swoich, często zniszczonych, gospodarstw dopiero po zakończeniu wojny.

W Archiwum żywieckim na Świętokrzyskiej znajdują się zbiory tekstowe, materiały kartograficzne i ikonograficzne dotyczące tematyki wysiedleń na Żywiecczyźnie. (...) Również w zbiorach żywieckiego Muzeum znajdują się materiały dotyczące wysiedleń na Żywiecczyźnie, które dysponuje planami osiedleńczymi we wsi Lipowa, Słotwina, Hucisko, Ślemień, Rycerka Wielka wykonanymi w skali 1:2880 na arkuszach wielkoformatowych. Na mapach tych, oznaczone są scalone w jedno gospodarstwo, parcele wysiedlonych rolników polskich z podaniem na nich nazwiska osiedleńca niemieckiego"*.


Podczas występu usłyszeć również mogliśmy pieśni patriotyczne w wykonaniu gimnazjalistek. Akompaniował im szkolny kolega. Uczennice  przedstawiły także wspomnienia mieszkańców. Oto jedno z nich, pana Michała Dobiji ...



"(...) 8 grudnia 1940r. w święto Matki Boskiej przyjechały wcześnie rano samochody ciężarowe nakryte czarnymi plandekami, a z nich Gestapo i wojsko niemieckie. Wypędzono wszystkich ze swych domów ... i mieli się zgłosić obok kaplicy w Słotwinie. Tam Niemcy mieli przygotowaną listę mieszkańców i decydowano kto będzie wywieziony, a kto przesiedlony.  Ci, którzy mieli zaświadczenia z zakładów pracy zostawali przesiedleni, a ci który nie posiadali żadnych dokumentów byli wywożeni. W tym dniu było bardzo zimno- ok. 30 stopni poniżej zera. Niemcy nie mieli jednak litości dla nikogo! Wszystkich wsadzano do ciężarówek i wywożono w kierunku Żywca, a stamtąd do Mińska Mazowieckiego. Tymi również samochodami przywieziono czternastu osadników niemieckich. (...) Niemcy osadzili ich u nas w całej Żywiecczyźnie i tutaj reszta nie wysiedlonych Polaków musiała u nich ciężko pracować za darmo".


Z kolei wspomnienia pani Marii Pawlik przedstawiają się następująco:

"Wysiedlili nas 8 grudnia 1940r. całą rodziną - tata, mama i nas troje dzieci- Marysia, Hanusia i Jaś. Z  domu wyrzucili nas rano. Przed południem przyjechały ciężarówki i załadowali nas i zawieźli do Zabłocia, do szkoły. tam żeśmy spali. Rano nas wyprowadzili, pociąg już stał. Ze strachem i płaczem załadowali wszystkich. Pociąg ruszył. Dojechaliśmy do Łodzi. Było zimno, dzieci zaczęły marznąć. Wtedy rodzice się zbuntowali i dzieci dostały gorące mleko. Dorośli usłyszeli, że będą odbierać im dzieci i że pojadą w inne miejsce, starsi przeczuwali, że do Oświęcimia. Wszyscy starsi prosili Niemców, byle nie jechać do Oświęcimia. Pociąg ruszył na Warszawę, wszyscy byli szczęśliwi. Chwilę był postój i ruszyliśmy w stronę Mińska Mazowieckiego. Na miejscu czekały furmanki, gdzie kto pojedzie. Jedni zostali w Mińsku i tam zostali podzieleni, każdy furman miał przydzielonych swoich. Myśmy pojechali do miasta Mrozy. Już czekał  na nas gospodarz, ale bardzo grzecznie nas przyjął. Ta jego żona była bardzo dobra. Dali nam jedno łózko. Kilometr od tej wsi był tartak. Tata poszedł i uprosił Niemca. Dał mu taki okorków i tata zrobił pryczę. Gazda dał słomy, a my mieliśmy prześcieradła i jakieś poduszki, i tak spaliśmy. 

Tata poszedł na tartak i uprosił drzewa na opał i przy tym uprosił o robotę. Niemiec go przyjął bo tata powiedział, że jest stolarzem. Niemiec go polubił, dał tatowi drewna na opał. Pracował 3 m-ce i mama miała za co kupić nam jeść. Bo do gminy przywozili dla wysiedlonych żywność na tydzień: 1 chleb, 150 dag cukru i pół kilo marmolady. (...) Ja miałam 13 lat i pracowałam w ogrodzie. Jaś i Hanusia chodzili do szkoły.  (...) W 1945r. wróciliśmy do domu zdrowi i szczęśliwi. Ale jakeśmy zobaczyli, jak zniszczony był dom, to jako dzieci, nie mogliśmy utrzymać się od płaczu".


Po występie słowno-muzycznym, pan Artur Caputa z Klubu Miłośników Oręża Polskiego "Lech" Żywiec opowiadał wszystkim o czasach wysiedlenia,  równocześnie prezentując bogatą kolekcję zdjęć, wykonanych przez fotografów niemieckich. Członkowie klubu zaprezentowali mundury, w jakie ubrani byli żołnierze podczas wysiedlania rodzin. Obejrzeć mogliśmy także hełmy, broń i mapy z okresu II wojny światowej.

Następnie zaprezentowano dokument Huberta Chudzio zatytułowany "Wypędzeni. Saybusch Aktion".  Półgodzinny film opowiadający o wysiedleniu Polaków z Żywiecczyzny, zbudowany został na podstawie relacji świadków historii oraz materiałów dokumentalnych: fotograficznych i filmowych . TUTAJ możecie zobaczyć zapowiedź filmu.

Po filmie przyszła pora na wspomnienia.


Musimy pamiętać, że do dziś żyją ludzie, którzy zostali dotknięci tragedią przymusowego wysiedlenia. Podczas wtorkowego wieczoru, mieliśmy okazję ich  spotkać i wysłuchać ich historii osobiście. Każda chwyta za serce ...

Oto jedna z nich ... wspomnienia Marii Kowalówki i Anny Pawlik:

"W dniu 8 grudnia 1940r. wczesnym rankiem było jeszcze ciemno. Huk samochodów rozległ się po wsi, Niemcy rozbiegli się po Słotwinie, wypędzali ludzi z domów. Zgromadzili wszystkich koło kaplicy. Śnieg sypał, było zimno. Ładowali nas do samochodów ciężarowych jak zwierzęta. Starsi nie mogli wejść to popychali ich karabinami. Zawozili nas do Żywca, do szkoły, a stamtąd ładowali nas do wagonów bydlęcych i wywozili do powiatu Hrubieszów. Było nas sześcioro rodzeństwa, najmłodsze dziecko miało roczek. Rodzice je ukryli u rodziny, która nie była wysiedlona. Ale bardzo tęsknili i z wielkimi trudnościami wróciliśmy po nie. A miała na imię Jadzia. Mieszkaliśmy tylko 6 tyg. u rodziny w Słotwinie. Znów nas wysiedlili do powiatu Zamość. Po jakimś czasie wysiedlali ludzi i nas znowu. Trafiliśmy do obozu Majdanek, gdzie rozdzielali rodziny, rodziców oddzielnie, dzieci oddzielnie i starszych oddzielnie. Zdolnych wywozili na roboty do Niemiec.  Przy rozdzielaniu, mama mówiła do nas: dzieci módlcie się, do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, do Jezusa Miłosiernego, do św. Antoniego, do Świętych Aniołów, Stróżów, żeby nas nie rozdzielali, żebyśmy byli wszyscy razem. Tata był dobrym fachowcem, miał zawód cieśli, stolarza, wykonywał w obozie różne prace. (...) 
Baraki były z desek, a była to zima. Po drewnianych pryczach chodziły karaluchy, wszy jakieś, pluskwy. Po jakimś czasie nas wypuścili, bo potrzebowali tatę, brata i mamę do pracy pod nadzorem Niemców.  Była to miejscowość Glinianki.  Warunki tam były okropne, podłoga z gliny, słomiany dach. Po wodę trzeba było chodzić pół kilometra po śniegu. Z Glinianek po kryjomu uciekliśmy do miejscowości Kuflew koło Krakowa. Był to dwór, na którym zarządcą był Niemiec. Przyjął do pracy tatę, mamę, brata Janka i siostrę Marysię.  (...) Warunki były trudne, praca ciężka, ale  dotrwaliśmy do końca wojny. Z bożą pomocą szczęśliwie wróciliśmy wszyscy do domu w maju 1945r. "

Podczas spotkania nie raz zakręciła nam się łza w oczach ... Ciężko sobie nawet wyobrazić, co przeżywali w tamtym okresie ludzie ... Żyjemy w spokojnych czasach, często nie doceniając tego ... Takie spotkanie, na którym możemy usłyszeć historię od osób, które  są świadectwem tamtych wydarzeń,  to ważna lekcja historii ... To historia, którą powinniśmy przekazywać  młodszemu pokoleniu, aby te wydarzenia nigdy nie poszły w zapomnienie i więcej się nie powtórzyły ...

WIĘCEJ ZDJĘĆ - KLIKNIJ







ŹRÓDŁO:
W poście wykorzystaliśmy materiały prezentowane przez uczennice gimnazjum:
- * historia wysiedleń na Żywiecczyźnie: na podstawie H.Woźniak "Nad Sołą i Koszarawą"- nr 24 (151)
- wspomnienia Michała Dobiji
-wspomnienia Marii Pawlik

oraz wspomnienia Marii Kowalówki i Anny Pawlik.

Dziękujemy za udostępnienie materiałów.